Opowiadania motocyklistów...
wspomnienia, przeżycia, niezapomniane chwile itd.
Była ciepła, słoneczna niedziela. Tego to dnia byłem umówiony z trzema członkami zarządu naszej nowo założonej Alternatywnej Grupy Motocyklowej na małą przejażdżkę. Znane większości czytelnikom tego forum. Był to StachuHD, dywersant i Rysiek. Głównym celem naszej małej wyprawy było poszukiwanie odpowiedniego miejsca na imprezę integracyjną dla członów naszej grupy. Tego to dnia wybieraliśmy się do zaprzyjaźnionego Konrada, który posiada gospodarstwo agroturystyczne w Bachorzewie. Właśnie tam mieliśmy zorganizować wspólną imprezę.
Niczym się nie przejmując wsiadłem na motocykl ruszyłem na miejsce umówione przez nas wcześniej. Była to stacja paliw Orlen w Jarocinie. W połowie drogi spotkałem Ryśka. Wspólnie dojechaliśmy na Orlen. Czekał tam już StachuHD. Przywitaliśmy się i czekaliśmy na dywersanta. Jednak nie czekaliśmy długo, przyjechał z żoną-Renatą. Uzgodniliśmy kilka spraw, zatankowaliśmy maszyny, wypiliśmy kawę/Tymbark i jednogłośnie „to w drogę!!!” Różnorodność maszyn była godna podziwu. Stachu jechał swoim Harleyem Davidsonem Road Kingiem, Rysiek-Yamahą Viagro 1100,dywersant-BMW R 1100 RT, no a ja- MZ-ETZ 251 pan zielony
Jak sami widzicie, niecodzienny widok. Ale cóż ruszyliśmy. Już sam początek jazdy w naszej skromnej grupce napawał nas zachwytem. Widok ludzi, którzy oglądają się za rykiem maszyn płynących wolno przez rozgrzany asfalt. A pomiędzy nimi słodki i delikatny podźwięk MZ-ki. Krajobraz był dla nas bardzo miły. Mało samochodów na drodze, widok tylko delikatnie zasłoniętych kobiecych ciał które wyłoniły się tej pięknej niedzieli. A wierzcie mi było naprawdę ciepło. Kiedy dojechaliśmy na miejsce gospodarze się nas nie spodziewali. Z ich wyrazów twarzy można było odczytać, że są zdziwieni „wtargnięciem” bez jakichkolwiek oporów motocykli na podwórko. Ale nie czekając długo, zsiedliśmy z maszyn i przywitaliśmy się. Po chwili zjawił się Konrad. Nie będę opisywał naszej rozmowy, bo nie chce was zanudzić na samym wstępie. Po wyjaśnieniu sobie sytuacji i planów wróciliśmy do maszyn. Po czym przyszedł chłopiec, który był synem Konrada. Wstydził się, ale w końcu wykrztusił z siebie że chciałby się przejechać na jednym z motocykli. Pozwoliliśmy małemu wybrać. Wybór był trudny. Ale w końcu wybrał maszynę Ryśka. No to właściciel bez zastanowienia wsiadł, odpalił motocykl, podał małemu kask. Jego mama posadziła go i drżącym głosem powiedziała „uważaj i trzymaj się mocno!!!”. Przejażdżka się rozpoczęła, zachęcaliśmy Ryśka do zrobienia kilku piruetów, postawienia maszyny na koło, ale nie odważył się ;D Kiedy to przejażdżka się skończyła, mały zszedł pełen optymizmu, adrenalina u niego sięgała zenitu, oczy miał jak 5cio złotówki. Widać podobało mu się. Pożegnaliśmy się z gospodarzami i wsiedliśmy na maszyny. W tedy dywersant zaproponował… „jadę z Renatą do Skorzęcina, panowie jedziecie?!?!” Stachu nie chciał, Rysiek miał kilka spraw do załatwienia, ja spojrzałem w zbiornik i „…jedziemy!!!” Wiedziałem, że w Skorzęcinie nie ma szczególnych atrakcji ale ostatni raz byłem tam 11 lat temu i byłem ciekaw zmian jakie tam nastąpiły przez ten czas. Różnica pojemności silników przeraża, wiem! Ale umówiliśmy się, że jazda będzie spokojna, a Przemo będzie często patrzył w lusterka oczko On prowadził. Już po przejechaniu kilkunastu kilometrów z daleka zauważyliśmy zgromadzenie motocyklistów i gro gapiów stojących na drodze. Po podjechaniu bliżej zorientowaliśmy się, że miał tam miejsce wypadek z udziałem motocyklistów. Bez zastanowienia zatrzymaliśmy się na poboczu i podeszliśmy do ofiary która leżała. Jeden z członków kolumny, który był świadkiem wydarzenia wyjaśnił, że…
„Jechaliśmy w grupie, po czym samochód osobowy wymusił pierwszeństwo i czoło kolumny było zmuszone gwałtownie hamować. Niestety kolega nie wyhamował i wmontował się w dwóch kolegów. Oni są cali, bez żadnych obrażeń, ale on wypikował w asfalt. A kierowca samochodu zwiał…”. Oceniliśmy stan poszkodowanego. Chłopak na szczęście nie był mocno poturbowany. Był w szoku, możliwe wstrząśnienie mózgu i kilka zadrapań. A karetka była już wezwana. Pożegnaliśmy się z chłopakami, życzyliśmy szczęścia, szerokości i wróciliśmy do maszyn. Po Renecie było już widać i co nam po chwili powiedziała „mam dość, wracajmy do domu!!” ;] uspokoiliśmy ją i pojechaliśmy dalej. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, czekał na nas wielki korek do bramy wjazdowej. Inni motocykliści bez zastanowienia „cisnęli” lewym pasem. Przemo zdecydował, że nie będzie się pchał, ponieważ jego motocykl jest znacznie szerszy od innych i może się nie zmieścić w sytuacji kiedy z nad przeciwka pojedzie samochód. Cóż nie zostawiłem kolegi i czekaliśmy. Jednak po dłuższym czasie znudziło się nam to. Pojechałem pierwszy, Przemo miał dojechać kiedy będzie tylko to możliwe. Okazało się, że korek ma ok. 1 km ;| Ale na szczęście motocykliści mieli darmowy wjazd by zaoszczędzić czasu. Wjechałem za bramę i czekałem za Przemem. Czekałem, czekałem, czekałem….itd. W końcu pojawił się. Wspólnie ruszyliśmy w stronę wjazdu na „deptak”. Przebić się przez tłumy ludzi był nie lada wyczynem, ale udało się nam. Pełni optymizmu zatrzymaliśmy się koło molo, zdjęliśmy kaski i jednogłośnie stwierdziliśmy, że można by coś zjeść i wypić. Niczym „władza” wbiliśmy się do pierwszej napotkanej knajpy. Pełni werwy, z uśmiechami na twarzy podeszliśmy do baru z wybranymi daniami i napojami. Po czym barmanka zdjęła nam te uśmiechy słowami… „Panowie tutaj się czeka za numerkiem, możemy was obsłużyć za jakieś 1,5 godziny…” Ręce nam opadły. Zmieniliśmy lokal. W napotkanych restauracyjkach, barach, a nawet budkach z kebabem trzeba było czekać za numerkiem lub czekać ok. godziny. Zrezygnowani ruszyliśmy w tłum. Ja osobiście nie poznałem Skorzęcina!!! Odwiedziliśmy miejsca które znałem tam doskonale, a teraz są przewrócone do góry nogami. Ukrytym zamiarem nacieszenia oka widokiem opalających się młodych kobiecych ciał zaproponowałem „może przejdziemy się plażą”. Renacie jak i Przemowi spodobał się pomysł, widziałem po minie Przema, że wiedział o co mi chodzi ]chorygt; Kiedy Renata wpadła w szał robienia zdjęć ja napawałem się krajobrazem ;D
Widziałem że Przemo przez nieuwagę Renaty też podziwiał piękno natury. I wtedy zrozumiałem, że jedna rzecz się nie zmieniła w Skorzęcinie-zapach wody w połączeniu z olejkiem do opalania. Po tym spacerze spróbowaliśmy poszukać posiłku w mniej zaludnionym miejscu. Znaleźliśmy kanajpkę gdzie odpoczęliśmy, zjedliśmy i wypiliśmy ze spokojem kawę. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej i spotkaliśmy Stacha który przyjechał z innymi kolegami. Usiedliśmy wspólnie, pogadaliśmy i oczywiście nie obyło się bez powrzucania mu, że „z plastikami to nie chciał jechać”. Zrobiło się popołudnie, Stachu jeszcze postanowił zostać no to z uśmiechem na twarzy pożegnaliśmy się i wyruszyliśmy z Renata i Przemem w kierunku Jarocina. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na stacji. Przemo się tankował. Ja stwierdziłem, że nie muszę. Rozkosz z jazdy przerwało mi przerywane schodzenie z obrotów MZ-tki. Za pierwszym razem nie martwiło mnie to, z czasem jednak zaczęło. Dojechaliśmy za znak JAROCIN i MZ-tka zgasła. Na luzie z rozpędu, który nadał silnik kiedy jeszcze chodził dojechałem do Orlenu na początku Jarocina koło Jockera. Przemo również nie miał pojęcia co się mogło stać. Jednak po zajrzeniu w zbiornik i ujrzeniu jedynie oparów po paliwie zrozumiałem ;D Pożegnałem się z towarzyszami podróży i dopchałem motocykl do stacji. Zatankowałem i ruszyłem do domu. W tedy to obliczyłem że MZ-tka spaliła mi nieco ponad 6 litrów na 100km!!!. Nie wierzyłem w historie posiadaczy takich motocykli, że może tyle zjeść przy pojemności 251 ccm.
Podsumowując:
-kasa na posiłek ok. 30zł
-cena paliwa przy spalaniu MZ-ki 6l/100km ok. 54zł
-widok krajobrazu pełnego młodych opalających się ciał i wrażenia z jazdy BEZCENNE ;D

Będzie co wnukom opowiadać ;D


  PRZEJDŹ NA FORUM